Stanisław Magot
98 - 400 Wieruszów
ul. Warszawska 113
Zapraszamy do serwisu
To jest element tekstowy. Kliknij ten element dwukrotnie, aby edytować tekst. Możesz też dowolnie zmieniać rozmiar i położenie tego elementu oraz wszelkie parametry wliczając w to tło, obramowanie i wiele innych. Elementom tekstowych możesz też ustawić animację, dzięki czemu, gdy użytkownik strony wyświetli je na ekranie, pokażą się one z wybranym efektem.
W artykule autor przedstawia listę najbogatszych, podobno ludzi świata, przytaczając między innymi wyniki międzynarodowej organizacji humanitarnej Oxfam.
Według raportu tej organizacji, pierwszych osiem osób z tej listy posiada tyle pieniędzy, ile 3,6 mld najbiedniejszych ludzi na świecie, a więc połowa ludzkości. Co ciekawe, jeszcze rok temu, do tego porównania, potrzebne były 62 pierwsze osoby z listy, czyli pełny londyński autobus, a obecnie mogliby, jechać dwoma osobówkami. Pomijając to, że na tej liście nie ma nazwisk: Rothschildów, Morganów i Rockefellerów to i tak wyszczególnieni na pierwszych pozycjach pochodzą z Ameryki (czytaj ze Stanów Zjednoczonych).
Czytając ten artykuł, przypomniały mi się niektóre filmy z Jamesem Bondem: Casino Royal, Doktor No i jeszcze jakiś, którego tytułu nie pamiętam, oraz ich fabuły tak bardzo do siebie podobne.
W pierwszym z nich główny bohater - przestępca, prowadzący interesy z największymi światowymi terrorystami i mający razem z nimi, wysadzić świat w powietrze, prowadzi zabawną grę z agentami CIA i innymi agentami z Bondem włącznie o jakieś miliardy dolarów. Wszyscy, przez cały czas robiąc ładne miny, starają się wykołować jeden drugiego i ugrać w tej grze jak najwięcej dla siebie.
W drugim z filmów jakiś szalony multimiliarder, wywodzący się z Ameryki, za pieniądze, tym razem chińskiej mafii, grozi światu, że go zniszczy, gdy zdoła opanować system przechwytywania atomowych rakiet balistycznych, a różni agenci, używając nienagannych manier i zasad, starają mu się w tym przeszkodzić.
Trzeci film pamiętam bardzo słabo, ale to było coś takiego, że jakiś bogaty człowiek, też z Ameryki, chciał opanować światowe media. Pławiąc się w luksusach i korzystając z uroków cywilizowanego świata, ostrzegał wszystkich agentów CIA i Bonda, że jak się zdenerwuje, to ich pozabija i wysadzi świat w powietrze.
Chęć rządzenia światem była już znana bajkopisarzom od zarania dziejów, ale my przecież żyjemy w realnym świecie. Kto powstrzyma tych szaleńców od ich chorych urojeń, przynoszących cierpienie, głód i nędzę miliardom ludzi. Bajki, mówiło się, że są mądrością i duszą narodów, wśród których powstawały. W dzisiejszych bajko-filmach też jest sporo rzeczywistości. A ci obecni ich bohaterowie nie chcą być na końcu dobrzy. Nie mają zamiaru stawać się sprawiedliwie panującymi królami, prezydentami, czy szefami rządów, dzieląc się bogactwem z podwładnymi. Dla nich, tak jak dla Al Capone czy innych mafiosów, najważniejsza jest władza absolutna, pozbycie się konkurencji oraz wszelkiej kontroli nad sobą i obyśmy jak najpóźniej doczekali się chwili, kiedy w jednej limuzynie zostanie ich trzech lub dwóch.
* * *